— Jakby rodzice nie chcieli uczyć się na cudzych błędach — dodaje pediatra dr Grażyna Glonek z Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, kieruje poradnią Podstawowej Opieki Zdrowotnej dla Dzieci. Jest wstrząśnięta tym, że choć przypadki, w których dzieci zostały zamknięte w nagrzanym samochodzie, nagłaśnia się, daje przestrogi, to nie działa. — Rodzice chyba nie zdają sobie sprawy z tego, jak szybko dziecko może zginąć. I że nie trzeba wielkiego upału, aby samochód stał się śmiertelną pułapką. Wystarczy, że na zewnątrz jest niewiele ponad 20 stopni — tłumaczy dr Glonek.
— Żaden rodzic nie chciałby ugotować dziecka. Gdy słyszy, że ktoś zostawił dwulatka w nagrzanym aucie, to nawet się dziwi i nawet oburza: "jak to możliwe", "jak mogło do tego dojść!" A jednak później oburzenie szybko mija i po jednym takim przypadku, mamy następny, a po nim kolejny — mówi Ewa Żeromska, pedagog, terapeutka, doradca rodzinny.