Kradzież, która zmieniła bieg historii. Stalin oszukał i zaskoczył Amerykanów

6 dni temu 10

Ławrientij Beria z kamienną twarzą patrzył na atomowy grzyb wypełniający niebo. Zapytał: "Podobny do amerykańskiego?". Kiedy padło: "Tak", dopiero powiadomiono towarzysza Stalina.

Był 29 sierpnia 1949 r., wczesny ranek. Na ściśle tajnym radzieckim poligonie w Kazachstanie zgromadzili się radzieccy uczeni. Na step przybył także Ławrientij Beria, który z ramienia partii nadzorował budowę pierwszej radzieckiej bomby atomowej. Musiał na własne oczy zobaczyć jej eksplozję.

Igorem Kurczatowem (dowodzącym zespołem naukowców zaangażowanych w stworzenie ładunku) i Siergiejem Dawidowem (bliskim współpracownikiem Kurczatowa) zawładnęły skrajne uczucia. Jak po latach relacjonowała gazeta "Krasnaja zwiezda", nie mogli ukryć podniecenia: za chwilę miała nastąpić eksplozja. Jeśli się powiedzie, na własne oczy zobaczą niszczycielską siłę atomu, niebo zapłonie, a wielki huk rozerwie powietrze. W polu rażenia ładunku zostanie jedynie wypalona ziemia. Spoceni, z drżącymi rękoma spoglądali na zegary, które odliczały sekundy do wybuchu. Byli też skuci strachem. Gdyby okazało się, że próba zakończyła się fiaskiem, czekałoby ich zapewne oskarżenie o spisek i sabotaż oraz kara śmierci. W ZSRR panował przecież wciąż głęboki stalinizm.

Przeczytaj źródło