Niepozorne rury, katastrofalne skutki
Nielegalne odprowadzanie deszczówki to dziś prawdziwa plaga. Problem urósł do takich rozmiarów, że grozi paraliżem miejskiej infrastruktury. Systemy kanalizacji sanitarnej nie są przygotowane na dodatkowe litry deszczówki. Te rury są cieńsze, węższe, zbudowane z myślą o zupełnie innych potrzebach.
Skutek? Gdy przychodzą intensywne opady — a te, jak wiemy, w ostatnich latach bywają gwałtowne — system nie daje rady. Dochodzi do awarii, cofania ścieków, a nawet lokalnych podtopień. To nie wszystko. Woda niesie ze sobą piasek, kamienie, liście, a te błyskawicznie zapychają urządzenia kanalizacyjne.
Zapłacimy wszyscy. Dosłownie
I jeśli ktoś myśli, że problem go nie dotyczy, bo "to tylko rynna", "to tylko trochę wody", to jest w błędzie. Ten proceder przekłada się na większe zużycie energii, większe koszty oczyszczania ścieków — i w konsekwencji wyższe rachunki dla nas wszystkich.
To nie jest drobnostka. To konkretne liczby na fakturze. Bo każdy taki nielegalny odpływ to dodatkowe obciążenie, którego koszt rozkłada się... na całą wspólnotę.
Tropienie dymem
Kontrole są bezpośrednie i zaskakująco skuteczne. Firmy komunalne – jak Przedsiębiorstwo Inżynierii Komunalnej z Pszczyny – stosują specjalne wytwornice dymu. Puszczają mgłę do kanalizacji, a potem... patrzą.
Biała, bezwonna i bezpieczna dla zdrowia para wydobywa się wszędzie tam, gdzie nie powinna. Jeśli pojawia się w domowej instalacji odwodnieniowej, to sygnał: właściciel łamie przepisy.
Najpierw pismo, potem kara
Co dzieje się później? Najpierw przychodzi pismo z nakazem odcięcia nielegalnego odpływu. Samorząd zaleca, by deszczówkę zagospodarować inaczej — przez zbiorniki, oczka wodne, systemy drenażu czy przyłączenie do kanalizacji deszczowej.
Ale to wersja łagodna. Bo jeśli właściciel zignoruje zalecenia, grozi mu kara finansowa — i to nie symboliczna. Grzywna może sięgnąć nawet 10 tysięcy złotych.
Nieświadomi też zapłacą
I najgorsze — wielu Polaków nie ma pojęcia, że łamie prawo. Bo instalację "zrobił ktoś dawno temu", bo "zawsze tak było". Ale niewiedza nie chroni przed odpowiedzialnością. A kontrole będą tylko częstsze. Lawina ruszyła. I jeśli dym zapuka do twojej studzienki — lepiej, żeby nic nie znalazł.