Pali się? Trudno

3 dni temu 15

Słyszę dziś w Ewangelii

Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.

Chrztem Jezusa była bolesna śmierć... Wiedział, że tak trzeba, że tak odkupi świat, chciał tego. Ale się bał. A ów ogień? Czy to ogień Ducha Świętego, rozpalający wiarę w świecie? Raczej nie. Raczej to ogień sprzeciwu, rozłamu, o którym Jezus mówi dalej: 

Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu.

Rozłamu z powodu wiary w Niego...

Wierność Ojcu, przez którą Jezus wysłużył nam zbawienie, wiele Go kosztowała. Nas aż tyle nie kosztuje. Nieraz zresztą bywa źródłem niekłamanej radości; pokoju wypływającego z poczucia bycia blisko Niego. Ale przychodzi czasem taka chwila, że bycie chrześcijaninem staje się niewygodne. A przynajmniej przyznawanie się do bycia nim staje się niewygodne. Tak jest między innymi wtedy, gdy trzeba tym, których się kocha powiedzieć „nie”. I wbrew temu, czego oczekują, wiernie trwać przy Chrystusie i tym, czego uczył.

Nie, to nieprawda, że chrześcijanin zawsze powinien wybierać to, co służy zgodzie i  pokojowi. Nie wtedy, gdy równałoby się to zdradzie Jezusa, nie wtedy gdy byłoby zgodą na grzech. Wtedy trzeba pójść na przekór. Dla Chrystusa. Ten ogień to właśnie ta nasza niezgoda na zło. To nasza wierność Chrystusowi.

Przeczytaj źródło