Była zimna kwietniowa noc, gdy 11 zakapturzonych postaci przemykało pod murami klasztoru. W oddali czekał wóz towarowy. Kupiec Leonhard Köppe trzymał konie i dbał, by zwierzęta nie były zbyt głośno. Nikt w klasztorze nie mógł zobaczyć uciekających, nikt nie mógł dowiedzieć się o ich tajemnym planie. Postacie oświetlane jedynie światłem gwiazd wdrapały się na wóz. Na każdą z nich czekała sporej wielkości beczka, w której zwykle wozi się śledzie. Gdy ostatni kawałek szaty zniknął w beczce, Köppe strzelił lejcami, a konie ruszyły.