Tak linie lotnicze kantują Polaków. Barbarę spotkała kumulacja absurdu

3 dni temu 16

Pozwy zbiorowe się zdarzają, ale samotna walka pasażera z przewoźnikiem o swoje prawa to rzadkość. I droga przez mękę. – Podziwiam wszystkich, którzy nawet w błahych sprawach zdecydowali się walczyć z tanią linią. Ja odpadłam w przedbiegach – mówi Anna.

Dziękujemy, że jesteś z nami!

Schody, które odjechały, wracają. Pilot przeprasza, ale czas pracy załogi został przekroczony, więc nie polecimy. Wracamy do terminalu. Słyszymy od celniczki, że musimy oddać wszystko, co kupiliśmy w strefie wolnocłowej. Do Londynu dolatujemy z 18-godzinnym opóźnieniem.

– To miał być spokojny lot z lotniska w Świdniku [Port Lotniczy Lublin – red.] do Luton. Lecieliśmy do córki na zakończenie roku akademickiego. Wybraliśmy, jak wiele razy wcześniej, tanie linie lotnicze – wspomina Barbara, freelancerka zamojskiej Fundacji Tworzywo Nie Sztuczne. Była sobota, 26 lipca. Lot zaplanowany na 16.25, na lotnisku są już o 14.15. O 15.00 przechodzą kontrolę paszportową i idą na płytę. I wtedy, jak mówi Barbara, zaczyna się cyrk.

Przeczytaj źródło