Tym Szwecja kusi lekarzy, którzy chcą pracować za granicą. "Czytelnicy nie uwierzą"

14 godziny temu 3

Powody są różne: czasem to chęć poprawienia sytuacji materialnej, innym razem potrzeba zdobycia nowych doświadczeń, jeszcze innym — miłość do podróży i poznawania świata oraz ludzi. Bez względu na motywy wyjazdów, przed lekarzami, którzy decydują się pracować za granicą stoi wybór kraju, w którym będą mogli praktykować medycynę. Choć świat stoi przed nimi otworem, decyzja często pada na Skandynawię, w której prym bezsprzecznie wiedzie Szwecja. Dzieje się tak z trzech powodów.

Czas zamiast pieniędzy

W rozmowach z polskimi lekarzami pracującymi w Szwecji argument ten zawsze pojawia się na pierwszym miejscu: chodzi o słynny work-life balance, który Szwedzi opanowali niemal do perfekcji. Jak przejawia się on w środowisku lekarzy? Przede wszystkim w ilości pracy, jaką podejmują. Praca tylko w jednej placówce medycznej, ograniczona liczba dyżurów, praca "od-do", wolne popołudnia i weekendy i urlop wykorzystywany zgodnie ze swoim przeznaczeniem — na odpoczynek.

Narody skandynawskie mają taką filozofię, że praca jest tylko dodatkiem do życia, a nie odwrotnie i dlatego ciężko znaleźć tu lekarza, który pracuje na pełen etat — tłumaczy lek. Mateusz Rybicki, specjalista medycyny rodzinnej. — Większość kolegów pracuje w niepełnym wymiarze godzin – najczęściej od 70 do 90 proc. etatu. W zasadzie nikomu nie przychodzi do głowy, żeby pracować więcej — dodaje.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Jak mówi lekarz rodzinny, dyżury (jeśli ma się specjalizację dyżurową) są wybierane w czasie wolnym. — Ktoś, kto dużo dyżuruje, jest w stanie zgromadzić dwa dodatkowe miesiące urlopu w roku, które doliczają się do standardowych pięciu tygodni.

To ogromna różnica względem Polski, w której dyżury spędzają lekarzom sen z powiek, a czas pracy jest często dzielony między szpital, przychodnię i gabinet prywatny.

— W Szwecji od samego początku pracuję przez trzy tygodnie w miesiącu, a tydzień mam wolny. Niektórzy wykorzystują go na hobby, np. jeżdżą na narty, inni podejmują wówczas dodatkową pracę, ale ten czas wolny, zarobiony dyżurami, jest i nikt nie ma prawa nam go zająć. W Szwecji lekarz nie biega od gabinetu do gabinetu, bo zarabia dobre pieniądze w jednym miejscu pracy — wspomina dr n. med. Jerzy Draus, specjalista chirurgii ogólnej, urazowej i kolorektalnej, ordynator Oddziału Kolorektalnego w Hallands Hospital w Halmstad.

"Dobre pieniądze" to kwestia umowna, bo — jak zaznacza dr Draus — wbrew pozorom Polska w tym aspekcie "wygrywa".

Czytelnicy pewnie w to nie uwierzą, ale w Polsce lekarz jest w stanie zarobić więcej niż w Szwecji. Zależy to oczywiście od czasu pracy. Mam sporo kolegów w kraju, którzy zarabiają więcej ode mnie. Tylko że diabeł tkwi w szczegółach. Ja zarabiam mniej, ale pracuję trzy tygodnie w miesiącu, nie jestem związany 24-godz. dyżurem, nie biegam między szpitalem a gabinetem, nie sypiam w szpitalu. To są rzeczy nieprzeliczalne na żadne pieniądze

— zaznacza.

Lekarz zajmuje się tym, czym powinien

Drugim powodem, dla którego polscy lekarze tak chętnie wybierają Szwecję, jest świetna organizacja pracy medyków, skupiona wokół ograniczeniu biurokracji tam, gdzie być jej nie powinno.

"Bohaterką" tego obszaru jest osoba wykonująca zawód sekretarza medycznego lub sekretarki medycznej. Jest nieocenionym wsparciem dla lekarza, który nie prowadzi samodzielnie dokumentacji pisanej, a raport z wizyty dyktuje lub nagrywa.

Po zakończeniu wizyty biorę do ręki dyktafon i w ciągu kilku minut dokumentuję rozmowę z pacjentem: po kolei wywiad, badanie, moje wnioski oraz diagnozę. Później wszystko spisują sekretarki medyczne, a ja jeszcze tego samego dnia dostaję dokument tekstowy do podpisu elektronicznego — tłumaczy lek. Mateusz Rybicki.

A dr Draus dodaje: — Sekretarka medyczna przekazuje też informacje, wysyła zlecenia na badania, zajmuje się całą papierologią. To jest olbrzymia pomoc, ale docenia się ją dopiero wtedy, kiedy wiesz, jak to działa, gdy jej nie ma. Szwedzi narzekają, że w szpitalach jest za dużo administracji, ale to dlatego, że nie mają porównania. Tak naprawdę tej biurokracji jest bardzo mało.

Tutaj na barkach lekarza nie leży określanie refundacji czy organizacja przewiezienia pacjenta do innego szpitala. Ja zajmuję się tylko i wyłącznie sprawami medycznymi. Biurokracja jest ograniczona do minimum, tak naprawdę do wystawiania kilku zaświadczeń. To drobny procent tych wszystkich administracyjnych i technicznych czynności, które miałbym do wykonania w Polsce, gdzie odpowiedzialnością za to, co się dzieje z pacjentem, jest obarczony lekarz i można go pozwać bezpośrednio z kodeksu cywilnego...

— mówi lek. Kamil Karpowicz, onkolog ze szwedzkiego Linköping.

Szef też człowiek

Nasi rozmówcy zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt pracy w Szwecji, który w Polsce nie jest wciąż oczywisty. Nie ma tu hierarchii i siatki zależności, która sprawia, że ktoś jest traktowany inaczej ze względu na stanowisko, które zajmuje. Do tego warunki pracy dają poczucie bezpieczeństwa.

— Nie ma tego feudalnego podziału, do jakiego przyzwyczaiły nas polskie kliniki. Głównym zadaniem szefa jest dbanie o dobrą atmosferę pracy i rozwiązywanie problemów systemowych — wskazuje lek. Kamil Karpowicz.

I, jak dodaje dr Bartosz Grzymała-Siedlecki, szef jest dla pracownika, a nie na odwrót. Sam odczuł to jeszcze przed rozpoczęciem pracy w szpitalu, do którego aplikował wraz z żoną, również lekarką.

— Chociaż po rozmowie nie mieliśmy pojęcia, czy poszło dobrze, czy źle, dla nich było jednak oczywiste, że zostajemy. Zaproponowali nam pracę od lutego, czyli za mniej więcej pół roku, by nasza adaptacja nie nałożyła się na rozpoczęcie pracy przez innego lekarza. Powiedzieli, że chcą to wszystko zrobić porządnie, poświęcić nam wystarczająco dużo czasu, a tak musieliby dzielić uwagę. Bardzo to doceniliśmy, szczególnie że mieliśmy czas pozamykać swoje sprawy w Polsce.

Podobne doświadczenia ma lek. Kamil Karpowicz, który w ramach rekrutacji był nawet na spotkaniu integracyjnym.

Wieczorem przed podpisaniem umowy odbyła się kolacja z szefem onkologii, dwoma kolegami z przyszłej pracy i panią z HR, która zajmowała się moją sprawą. Oczywiście zrobiło to na mnie bardzo pozytywne wrażenie, bo w Polsce nigdy z czymś takim się nie spotykałem. To mnie miało zależeć na pracy, na akceptacji ze strony pracodawcy, a tutaj poczułem się, jak ktoś, o kogo się zabiega

— wspomina.

Agata Ceglecka, która w Szwecji zajmuje się HR i prawem pracy, doradzając Polakom chcącym się tu zatrudnić, potwierdza: — Szwedzi wiedzą, że efektywność pracownika wynika z zaangażowania. Tu praca ma dawać zadowolenie, możliwość harmonijnego godzenia życia zawodowego z prywatnym i możliwość rozwoju. A celem jest zadowolony pacjent. Co najmniej raz w roku odbywają się rozmowy z szefem, wspólnie oceniacie, jak ci idzie i czy powinieneś się dokształcić. Oprócz tego masz prawo do zasiłku chorobowego oraz płatnej opieki nad chorym dzieckiem. Każdemu zatrudnionemu w Szwecji należy się 25 dni urlopu. Na ogół wraz z rosnącym stażem, urlop się wydłuża.

Oczywiście, praca lekarza w Szwecji ma też swoje minusy, ale jak zgodnie potwierdzają nasi rozmówcy, zalety przeważają i sprawiają, że powrót do Polski, który zakładali w chwili wyjazdu, nie jest już tak oczywisty jak wcześniej.

Przeczytaj źródło