Za mało, za późno. Propozycja ministra finansów to spore rozczarowanie [OPINIA]

1 dzień temu 15

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne

Jednym ze 100 konkretów Koalicji Obywatelskiej było "zniesienie podatku od zysków kapitałowych dla oszczędności i inwestycji, w tym także na Giełdzie Papierów Wartościowych (do 100 tys. zł, powyżej 1 roku)". Miało to być w formie ulg lub kwoty wolnej od podatku z kapitałów pieniężnych. Danina ta, potocznie nazywana podatkiem Belki, nie została ruszona od 2002 r. Na informacje w tej sprawie musieliśmy poczekać dwa lata.

Dwa lata czekania na reformę podatku Belki

Żadnego projektu nie pokazywano bowiem całymi miesiącami. Minister finansów i gospodarki Andrzej Domański, dopytywany o zmiany w podatku, powtarzał jak mantrę, że już niedługo, już na dniach, poznamy szczegóły. Termin prezentacji projektu przekładano.

Nadszedł jednak wreszcie dzień, kiedy minister pokazał plan na podatek Belki. I rozczarował. Domański ogłosił bowiem wprowadzenie nowego produktu: specjalnych Osobistych Kont Inwestycyjnych (OKI), na których inwestycje do 100 tys. zł będą zwolnione z podatku Belki. I w zasadzie tyle. Żadnego ograniczenia daniny.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ego w biznesie: przekleństwo czy przewaga? Bogusław Leśnodorski w Biznes Klasie

Dla Polaków była to sprawa może nie najważniejsza, ale istotna. Podatek Belki jest bowiem cierniem nie tylko dla większych inwestorów, ale przede wszystkim dla obywateli chcących oszczędzać. Ci, którzy chcieli odłożyć 100, 1000 albo kilka czy kilkanaście tysięcy złotych np. na lokatę, od zysku z niej musieli zapłacić 19 proc. podatku. Podobnie od inwestycji w akcje, obligacje czy fundusze inwestycyjne - nawet na małych kwotach. 

W tej chwili najwyżej oprocentowane lokaty trzymiesięczne dają 7 proc. Czyli zysku z takiej lokaty, po trzech miesiącach, mamy 70 złotych. I od tej kwoty trzeba by zapłacić podatek: 13,3 zł. Po opodatkowaniu zostaje nam w kieszeni 56,7 zł. Dla wielu osób absurdalne jest, że od takich kwot w ogóle trzeba odprowadzać podatek od "zysków kapitałowych".

Niewątpliwie zniechęcał on mniej zamożnych do oszczędzania i inwestowania. Dla tych obracających większymi kwotami też, oczywiście, był on uciążliwy, ale proporcjonalnie tracą oni zdecydowanie mniej niż osoby biedniejsze, które operują na kwotach do kilkunastu tysięcy złotych.

Minister finansów pokazał OKI. Żadnej reformy nie będzie

Jak ma działać nowe konto? Do 100 tys. zł zwolnione na nim z podatku będą inwestycje w akcje, obligacje, fundusze inwestycyjne i inne instrumenty rynku regulowanego. Jeśli zaś chodzi o obligacje oszczędnościowe i lokaty, to zwolnienie możliwe będzie tylko do maksymalnie 25 tys. zł. Dlaczego akurat taki limit - tego minister nie wyjaśnił. Wysłaliśmy do biura prasowego resortu finansów pytanie o to, dlaczego podano taką kwotę, a nie 10, 20 albo 50 tys. zł.

Warto przy tym dodać, że powyżej 100 tys. zł aktywów na OKI będzie obowiązywać podatek rzędu 0,8-0,9 proc.

Jeśli więc obywatel będzie chciał swoje 100, 500, 1000 albo 5 tys. zł wrzucić na lokatę i nie zapłacić podatku, to będzie musiał zrobić to w ramach OKI. Zakładam jednak, że banki - tak przynajmniej powinno być - dołożą wszelkich starań, by klientom ułatwić oszczędzanie.

W projekcie jest też jeden haczyk: wymagana jest wpłata od zera nowej gotówki. To znaczy, że jeśli ktoś ma już inwestycje na IKE, IKZE bądź koncie maklerskim czy bankowym, to nie może przenieść kapitału na OKI. Musiałby wszystko sprzedać - tj. zamienić na gotówkę - i przelać pieniądze na nowy typ konta. I tam dopiero zacząć od nowa budować swój portfel inwestycji.

Jak zwrócił uwagę Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku, będzie to raczej produkt dla już aktywnie inwestujących. "Może pomóc w przesunięciu części środków z TFI czy produktów emerytalnych - nie tworzy jednak nowej grupy oszczędzających. Lewą ręką za prawe ucho" - podsumował ekspert.

Z kolei główny analityk money.pl Grzegorz Siemionczyk wskazał, że pomysł przedstawiony przez Domańskiego raczej nie będzie silnym impulsem dla rozwoju rynku kapitałowego w Polsce, choć samo OKI może być atrakcyjne dla osób oszczędzających mniejsze kwoty.

Co ministerstwo finansów robiło przez dwa lata?

I faktycznie, sam produkt jest nawet dobrym pomysłem. Rzecz w tym, że to zdecydowanie za mało i za późno. Od dwóch lat czekaliśmy na porządną reformę podatku Belki, która rozrusza rynek kapitałowy, a dostaliśmy w zamian nowe konto.

Coś takiego koalicja powinna była zaprezentować w ciągu 100 dni rządów, a nie po dwóch latach prac Ministerstwa Finansów. Szczególnie, że polski rząd wzorował się na szwedzkim rozwiązaniu - nie jest więc tak, że resort musiało wymyślić koło od nowa.

Przyznam szczerze: trudno jest mi uwierzyć, że pomysł ten i analizy go poprzedzające wykluwały się przez dwa lata. Dla porównania, rządowi PiS zajęło trzy lata - od pierwszej zapowiedzi - uruchomienie pierwszej fazy PPK. Programu, który był jednym z najbardziej udanych w ostatnich 20 latach z perspektywy oszczędzania przez obywateli oraz rynku kapitałowego.

Andrzej Domański stwierdził podczas konferencji, iż zmiana systemu wokół podatku Belki "byłaby rozwiązaniem niezwykle skomplikowanym". Być może więc jakichś analiz MF dokonało i okazało się, że trzeba by się po prostu napracować. Choć wydaje się, że rynek, który od wielu, wielu lat analizował i proponował potencjalne korekty w podatku od zysków kapitałowych, mógłby znaleźć odpowiednie - i niekoniecznie skomplikowane - rozwiązania. 

Wszystko wskazuje na to, że dostaliśmy cokolwiek, byle tylko już odhaczyć to na liście spraw do załatwienia, bo przecież lepszy rydz niż nic. Podsumować można to tylko słynnym od niedawna hasłem: cóż szkodzi obiecać.  

Michał Wąsowski, zastępca szefa redakcji money.pl

Przeczytaj źródło