Midjourney kontra Disney i Universal. Platforma AI atakuje hipokryzję gigantów w sporze o prawa autorskie

2 dni temu 8

Co kryje się za pozornie standardowym pozwem? Jak się okazuje, nie chodzi tylko o ochronę własności intelektualnej. Midjourney w konflikcie przywołało argument, który może solidnie wstrząsnąć fundamentami branży rozrywkowej i zmienić sposób patrzenia na cały konflikt.

Pozew gigantów przeciwko Midjourney

W czerwcu 2025 roku Disney i Universal wystąpiły na drogę sądową przeciwko Midjourney, oskarżając platformę o to, że umożliwia tworzenia wizerunków niemal identycznych z wizerunkami postaci stworzonych przez koncerny medialne. Chodzi głównie o bohaterów uniwersów Star Wars i Marvela, których podobizny mogą powstawać na żądanie

użytkowników.

MidjourneyVaiana, źródło: Midjourney

Co istotne, pozew koncentruje się nie tylko na procesie uczenia algorytmów, ale na konkretnych efektach działania systemu. To ważne rozróżnienie od wcześniejszych sporów prawnych dotyczących sztucznej inteligencji.

W odpowiedzi Midjourney powołało się na doktrynę dozwolonego użytku. Platforma przekonuje, że jej model działa w ramach transformacyjnego przetwarzania danych, co podlega ochronie prawnej. Prawnicy argumentują zaś (nie bez racji), że monopol autorski nie może całkowicie blokować swobodnego przepływu idei.

Kto tak naprawdę tworzy?

Midjourney podkreśla rolę użytkowników w generowaniu treści. To oni inicjują proces i nadają kierunek tworzeniu obrazów, podczas gdy platforma pełni jedynie funkcję pomocniczą. Warto zauważyć, że takie rozgraniczenie odpowiedzialności, choć kontrowersyjne, może mieć kluczowe znaczenie w sądzie.

Czytaj też: Gaming Copilot (Beta) dostępna dla uczestników programu Xbox Insider, ale nie w Unii Europejskiej 

Podwójna gra studiów, czyli kalizm stosowany

Najbardziej wybuchowy fragment odpowiedzi Midjourney ujawnia wewnętrzne praktyki samych pozywających. Okazuje się, że dziesiątki pracowników Disneya i Universal aktywnie korzystają z platformy, o czym świadczą korporacyjne adresy e-mail, przypisane do kont.

MidjourneyDuma i uprzedzenie, źródło: Midjourney

Co więcej, Midjourney wskazuje na powszechne wykorzystanie ich narzędzi przez firmy współpracujące z hollywoodzkimi gigantami, zwłaszcza w branży efektów wizualnych. Nie omieszkali też przypomnieć publicznych wypowiedzi CEO Disneya, Boba Igera, który nie ukrywał entuzjazmu dla nowych technologii, rok wcześniej na konferencji Canva Create zachęcał, by skupiać się na możliwościach wzbogacania narracji, a nie wyłącznie na zagrożeniach i regularnie chwalił potencjał sztucznej inteligencji dla przemysłu kreatywnego.

AI w działaniu Disneya

Choć studia występują przeciwko platformom generatywnym, same nie stronią od technologii AI. Disney już wcześniej spotkał się z krytyką za wykorzystanie algorytmów do tworzenia plakatów Oogie Boogie Bash. Pojawiły się nawet doniesienia o testach deepfake’ów, np. w przypadku Dwayne’a Johnsona do filmu Vaiana, choć projekt ostatecznie zarzucono. Wcześniejszy przykład to kontrowersyjna czołówka serialu Marvel’s Secret Invasion z 2022 roku, gdzie sztuczna inteligencja także pomagała w tworzeniu grafik.

Liczy się, jak zawsze, kontekst.

Ten spór wykracza poza dwie strony konfliktu. Jego rozstrzygnięcie może ukształtować przyszłość kreatywnego wykorzystania sztucznej inteligencji w przemyśle rozrywkowym i wpłynąć na globalne praktyki licencyjne.

Iron Man i Vaiana, źródło: Midjourney

Midjourney wskazuje na społecznie wartościowe zastosowania swojej technologii, jak sztuka fanowska, eksperymenty czy komentarz społeczny, które według platformy studia chcą niepotrzebnie ograniczać. Z drugiej strony Disney i Universal słusznie podkreślają dekady inwestycji w swoje uniwersa (aczkolwiek nie brak osób, które uważają, że lepiej by dla tych uniwersów było, gdyby trzymali łapy przy sobie), które prawo autorskie powinno chronić.

Trudno nie dostrzec pewnej sprzeczności w stanowisku studiów. Z jednej strony deklarują otwartość na AI jako wsparcie dla ludzkiej kreatywności, z drugiej – walczą z narzędziami, które tę współpracę umożliwiają. Sprawa prawdopodobnie sprowadzi się do wyważenia tych racji przez sąd, który z pewnością nie będzie mieć łatwego zadania.

Rozstrzygnięcie może ostatecznie wytyczyć granice między inspiracją a naruszeniem w erze algorytmów. Choć optymizm wobec technologii jest zrozumiały, trudno oprzeć się wrażeniu, że w tej batalii chodzi o coś więcej niż tylko ochronę praw – także o kontrolę nad przyszłością kreatywności.

Przeczytaj źródło