Newsweek: Zdarzyło ci się ostatnio myśleć, że nie ma sensu pisać dystopijnej powieści o chciwych technomiliarderach prowadzących świat na krawędź apokalipsy, skoro rzeczywistość przewyższa fikcję?
Naomi Alderman: To, co się dziś dzieje w Ameryce, tylko potwierdza moją ocenę Doliny Krzemowej.
A jaki w ogóle jest sens pisania powieści? Ani pisarze, ani czytelnicy nie stają się od tego moralnie lepsi. Jestem Żydówką, moja rodzina pochodzi z Europy Wschodniej. Jej część w 1941 r. została rozstrzelana w litewskim lesie, a jednym z głównych podżegaczy do egzekucji był nauczyciel historii i literatury w wiejskiej szkole. Więc jaki sens ma czytanie powieści i rozumienie historii, skoro nie powstrzymuje ludzi przed mordowaniem bliźnich? A jednak płyniemy naprzód, kierując łodzie pod prąd, który znosi nas w przeszłość.