W pierwszy dzień wakacji do państwa Z. dotarło, że nie ma ucieczki. Nie ma porannej rutyny spaceru z psem, a potem drogi do szkoły, pracy ani wieczoru przy gadającym TVN24. Wynajęty domek na chorwackiej plaży był mniejszy niż na zdjęciu w internecie. Mieli wspólną sypialnię z trzema łóżkami, niewielką kuchnię, łazienkę. Po wniesieniu bagaży unikali swojego wzroku; ona układała ubrania w szafie, on wziął długi prysznic.
Syn jak zwykle milczał, usiłując odpalić grę na tablecie. Ale nie było internetu, więc po kilku próbach cisnął tablet o ziemię. Wtedy zaczęli krzyczeć. Najpierw on, potem ona. Wrzeszczeli na syna, że nie docenia, co dla niego robią. Kiedy wybiegł z domku – zaczęli krzyczeć na siebie. Ona przypomniała sobie, że trzy lata temu na plaży podszedł do niej obcy mężczyzna i powiedział, żeby o nim pamiętała, gdyby miała ochotę na romans. Dodał, że widzi, że mąż ją zaniedbuje, a mógłby dać jej to, o czym tamten zapomina. On wywlókł sprawę sprzed dwu lat, kiedy przyłapał ją na kłamstwie: miała być w pracy, a poszła do knajpy z koleżanką.
– Jesteś taka sama jak twoja piep*******, kłamliwa matka! – wydzierał się.