Za kulisami PiS toczy się ostra walka. Jarosław Kaczyński ma nowego "pupila"

18 godziny temu 9

– Jarosław Kaczyński jest teraz jak mruczący kotek, pławi się w sukcesie swojego kandydata na prezydenta – mówi człowiek z PiS. Ale już szykuje się na powrót do władzy, a za jego plecami trwa wyścig o tekę premiera.

Dziękujemy, że jesteś z nami!

Dziś głównym pupilem prezesa PiS jest – jak mówią nieoficjalnie w partii – Tobiasz Bocheński, poseł do Parlamentu Europejskiego, który był w finałowej trójce prezydenckich kandydatów, z których prezes PiS wybrał jednak Karola Nawrockiego.

Człowiek z PiS: – Już zaczęły się gabinetowe dyskusje, jak miałby wyglądać przyszły rząd prawicy.

I kto miałby być premierem przyszłego rządu PiS.

– To nie Jarosław zaczął te dyskusje – zastrzega rozmówca z PiS. Obok prezesa takie przymiarki już trwają. Potencjalni premierzy odpowiednio wcześnie chcą zadbać o swoją pozycję.

Sformowały się dwie grupy, które chcą przeforsować swojego kandydata na premiera.

Pierwsza to grupa byłego premiera Mateusza Morawieckiego. On chciał kandydować na prezydenta, ale było to niemożliwe, bo prezes PiS szukał kogoś nowego i wybrał Nawrockiego jako kandydata niegroźnego dla siebie. Morawiecki – co dla wszystkich w PiS oczywiste – celuje przede wszystkim w fotel prezesa PiS, a wszystko inne jest tylko przystankiem na tej drodze.

Wokół Morawieckiego są tacy politycy, jak: obecny europoseł i były szef Grupy Orlen Daniel Obajtek, Piotr Gliński i zmarginalizowany ostatnio przez prezesa prof. Ryszard Terlecki. Morawiecki ma swoją frakcję w PiS i swoich ludzi w Parlamencie Europejskim. Jest jednak w ostatnich miesiącach spychany na boczny tor w partii.

Dr hab. Bartłomiej Biskup, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego: – Jerzy Buzek odchodził ze złymi notowaniami, w politycznej niesławie, a potem wrócił jako bardzo popularny były premier, pozostaje cenionym politykiem. Zobaczymy, czy w ciągu dwóch lat do wyborów 2027 r. Morawiecki zdoła się tak odbudować.

Były premier ma jednak w partii wielu przeciwników i konkurentów.

Druga grupa jest szersza. W niej są tacy politycy, jak: Jacek Sasin, Przemysław Czarnek, Zbigniew Ziobro i Patryk Jaki (z wchłoniętej przez PiS Suwerennej Polski), a także Elżbieta Witek i Tobiasz Bocheński. Łączy ich to, że są w kontrze do Morawieckiego.

Z tej grupy kandydatem na premiera może być Czarnek. Dr Biskup: – Był ministrem, ale nie jest zgraną kartą. Jest też bardzo popularny wśród członków PiS i w twardym elektoracie partii.

Jednak dziś jako lider wyścigu po tekę premiera z tej grupy postrzegany jest Tobiasz Bocheński – były wojewoda łódzki i mazowiecki, wypromowany w PiS przez prof. Zbigniewa Raua. Kilku naszych rozmówców z partii mówi, że Bocheński stał się w ostatnim czasie „pupilem” Jarosława Kaczyńskiego.

W szeregach PiS można też usłyszeć, że potencjalnym premierem mógłby być Mariusz Błaszczak. Kłopot z byłym szefem MON jest jednak taki, że choć jest dość powszechnie lubiany w partii, to jednak w polityce jest zwierzęciem roślinożernym, a nie drapieżnikiem. Prezes PiS – to też opinie z obozu PiS – wiąże także nadzieje z Patrykiem Jakim, ale jeszcze nie teraz.

Co ciekawe, Jarosław Kaczyński czasami czyni aluzje pod adresem polityków z młodszego pokolenia – jak Bocheński, Czarnek, Jaki – że być może by się nadawali w przyszłości na szefa rządu. Nasi rozmówcy od lat znający obyczaje prezesa PiS uśmiechają się, że lubi on testować reakcje i to, czy ktoś wykaże się dostateczną pokorą, czy rozmówcy zaszumi w głowie.

Człowiek z PiS znający wewnętrzne przepychanki: – Morawiecki chciałby być, ale będzie mu trudno, zwłaszcza gdyby trzeba było rządzić z Konfederacją. Jednak walczy o pozostanie w grze. Czarnek chce być premierem, tak samo jak i prezesem PiS – i też o to walczy. Bocheński siedzi na ławce potencjalnych kandydatów, nie ma swojej frakcji, bo jest w partii świeży, ale prezes go ceni.

Dr hab. Bartłomiej Biskup: – Odświeżenie szeregów to stary, ale często skuteczny ruch. Bocheński jako premier to ciekawa koncepcja, ale on nie był do tej pory testowany w zarządzaniu choćby ministerstwem. PiS, tak samo jak PO, traci młody elektorat i musi wybrnąć z tego kłopotu, jeśli długoterminowo chce przetrwać. Odmłodzenie premiera i aparatu partyjnego byłoby pokazaniem, że partia odwołuje się także do młodych i nie oddaje ich bez walki Konfederacji.

To, na co wskazują nasi rozmówcy, to „postawność” potencjalnych kandydatów. Można się na to uśmiechać, ale sam Kaczyński, szukając kandydatów na prezydenta, przekonywał, że musi to być ktoś „wysoki, okazały, przystojny”.

– Bocheński jest teraz na fali wznoszącej – mówi człowiek z PiS. Problemem jest to, że już był niedoszłym kandydatem na prezydenta i bez sukcesu kandydował na prezydenta stolicy. Ponadto ma arystokratyczny sznyt, który niewiele ma wspólnego z ludowym wizerunkiem PiS. Choć i bankier-milioner Morawiecki był od tego ludu bardzo odległy.

Rozmówca z PiS: – To, kto zostanie kandydatem na premiera, będzie uzależnione od tego, czy będziemy rządzić samodzielnie, czy w koalicji.

Morawiecki czynił wiele gestów wobec Konfederacji, ale ta skrajnie prawicowa partia woli alians z innym PiS niż to z poprzednich rządów.

I to jest wielki ból głowy Kaczyńskiego: widmo podzielenia się władzą, a wręcz bycia na łasce Konfederacji. Partia Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka w 2023 r. zdobyła zaledwie 7,16 proc. i ledwo stworzyła klub w Sejmie, ale dziś Konfederacja ma w sondażach 14 proc., a sam Mentzen w pierwszej turze wyborów prezydenckich zdobył prawie 15 proc. głosów.

PiS już walczy z Konfederacją o ten sam mocno prawicowy elektorat. Nowogrodzka chciała sprowokować Mentzena i Bosaka do powiedzenia, że nigdy nie pójdą na koalicję z obozem premiera Donalda Tuska. Tak stanowił punkt nr 1 „Deklaracji polskiej”, którą pokazał Kaczyński. Mentzen w odpowiedzi nazwał Kaczyńskiego „politycznym gangsterem”, obwinił go o przyczynienie się do śmierci Andrzeja Leppera, choroby nowotworowej u Zbigniewa Ziobry i doprowadzenie Jarosława Gowina do psychicznego wycieńczenia. W PiS łapali się za głowy, że Mentzen odparował aż tak mocno. Widać, że batalia o ten najtwardszy prawicowy elektorat może wykrwawiać obie partie.

Polityk PiS: – Chodziło o to, żeby ich sprowokować. Przesadzili jednak z odpowiedzią. Jak można było oskarżać Kaczyńskiego o śmierć Leppera?

Prezes – według naszej wiedzy – na spotkaniach najwyższych władz PiS mówił ostatnio, że wcale nie jest niemożliwe, by partia znów uzyskała samodzielną większość w parlamencie.

Chce maksymalnie osłabić Konfederację, ale zwalczać ją nie aż tak, aby kompletnie uniemożliwić ewentualną przyszłą koalicję z ugrupowaniem Mentzena i Bosaka.

Najśmielsze marzenia, o których mówią nam politycy PiS, są takie: partia ma większość samodzielną (co najmniej 231 posłów), ale doprasza Konfederację do koalicji, by mieć większość konstytucyjną (2/3 posłów, czyli przynajmniej 306 głosów). Takiej przytłaczającej większości nie miała nigdy żadna koalicja. Ale mając ją, rząd prawicy mógłby nawet uchwalić konstytucję, którą chce napisać prezydent Nawrocki.

Dr Biskup: – PiS jeszcze nie jest skazane na władzę, ale to wahadło polityczne jest wychylone zdecydowanie w prawo. Prawica może po wyborach prezydenckich podtrzymać dobrą passę, bo takie są nastroje społeczne.

PiS już się szykuje do wyborów 2027 r. W październiku ma być pierwsze mocne uderzenie: konwencja programowa w Katowicach. To nawiązanie do kampanii przed wyborami 2015 r. – wtedy PiS też deliberowało na Śląsku nad programem. Na konwencji ma być masa paneli dyskusyjnych – Nowogrodzka kompletuje prowadzących i ekspertów do dyskusji. Nasi rozmówcy potwierdzają, że skład panelistów jest już niemal gotowy.

Człowiek z PiS: – Merytorycznie wszystko już jest niemal przygotowane. Bałaganu jest niewiele, aż trudno uwierzyć, bo zwykle jest burdel.

Mówi tak, bo w PiS często to, co ma się wydarzyć w sobotę, jest dopinane w środę-czwartek. Za organizowanie konwencji w Katowicach odpowiada prof. Piotr Gliński. Były minister kultury ma 71 lat, pod koniec rządów PiS był już mentalnie politycznym emerytem, ale Kaczyński zlecił mu teraz napisanie programu. Dla Glińskiego to nie pierwszyzna – pisał program choćby na wybory 2019 r.

Nasi rozmówcy śmieją się, że program partii nie może być gotowy przed konwencją w Katowicach, bo to by niepoważnie wyglądało. Wydarzenie ma służyć stworzeniu wrażenia, że program jest przedyskutowany w zacnym gronie ekspertów i w kontakcie z narodem. To teatr. Najważniejsze punkty – na miarę 500+ czy CPK – spiszą na Nowogrodzkiej Jarosław Kaczyński z wierchuszką partii.

Według informacji „Newsweeka” prezes porozdzielał między ludzi z wierchuszki PiS konkretne działki.

Mówi człowiek z PiS: – Jest już grupa ludzi pracujących nad programem. To wąskie grono, które w dużej mierze pokrywa się z PKP PiS, można je nazwać PKP+.

PKP to w żargonie Nowogrodzkiej określenie na Prezydium Komitetu Politycznego PiS, w praktyce to najwyższe kolegialne ciało partii. Formalnie tworzą je prezes i 11 wiceprezesów. Do tego grona Kaczyński doprasza inne osoby, np. Piotra Glińskiego czy Adama Bielana.

Na razie jednak w polityce trwa czas wybitnie urlopowy. Sejm ma wakacje, więc wielu bywalców Wiejskiej się rozjechało. Także Jarosław Kaczyński tradycyjnie wtedy wyjeżdża na urlop – a to w góry, a to nad morze, by połowić ryby ze swoją świtą. A przy okazji zaistnieć w mediach społecznościowych jako sympatyczny ojciec prawicy.

Przeczytaj źródło