Żyliśmy w najszczęśliwszym czasie w dziejach ludzkości. "Nigdy nie było tak mało wojen"

2 dni temu 5

Boimy się o przyszłość, bo żyliśmy w najszczęśliwszym czasie w dziejach ludzkości. Teraz wracamy do sposobu, w jaki świat zawsze był urządzony. Czy raczej nieurządzony – mówi Simon Sebag Montefiore.

Simon Sebag Montefiore: Przez długi czas nie wiedziałem, dokąd zmierzam. Prawie nie mogłem spać, byłem bardzo zestresowany. Żona mówiła: "Oddaj zaliczkę. To cię zabije". I rzeczywiście ta książka prawie mnie zabiła. Nie podobało mi się, że w historiach świata zawsze brakuje elementu ludzkiego. Dostajemy listę zmian technologicznych, szlaków handlowych, towarów. A ja chciałem napisać to inaczej. I w końcu zrozumiałem, że najlepsza do tego jest rodzina. Pozwala to oddać głębię życia: nieustannych zmian pokoleń. Tego, w jaki sposób historia składa się z życia ludzi, którzy się żenią, jedzą, śpiewają na ulicy, umierają.

Ale pozwala też śledzić powstawanie państw, ich losy i kolejne formy. Dynastie sprawujące władzę nieustannie ewoluują. Są tak różne, jak odmienne są systemy polityczne. Ta sama rodzina może promować się jako święta monarchia, a 100 lat później jako uosobienie nacjonalizmu, co jest zupełnie inną ideą. A potem stać się częścią systemu demokratycznego jak wszystkie monarchie konstytucyjne. Uważam się za historyka władzy. Zawsze fascynowało mnie to, jak działa władza. A rządy rodzinne były dominującą instytucją władzy w całej historii ludzkości.

Cesarzowa wdowa Cixi z dynastii Qing rządziła w Chinach w latach 1861–1908.

– Oczywiście, jeśli spojrzeć na nasze konstytucje, praktycznie wszystko jest zaprojektowane tak, aby uniknąć zbytniego wpływu rodziny, co jest uważane za prymitywny, plugawy nepotyzm. Ale przecież w Stanach Zjednoczonych, które stanowią wzorzec demokracji, istnieje wiele potężnych rodzin politycznych. Weźmy gubernatorów czy senatorów – tak wielu z nich jest dziećmi gubernatorów lub senatorów. Mamy wielkie dynastie polityczne Kennedych, Rooseveltów, Bushów etc.

Przeczytaj źródło