Zapewnia pokój twoim granicom, błogosławi synom twoim w tobie. Ile w tych słowach realizmu! Bo granice istnieją przecież: bo trzeba wybierać Boga, by doświadczać Boga. Nie da się zrealizować tych obietnic – pokoju, szczęścia, pomyślności – poza Bogiem i Jego prawem, nie da się.
Czasem wydaje się nam, że możemy zapewniać ludzi (i siebie samych) o Jego łaskawości, potędze Bożej miłości. Tyle tylko że powiedzenie do kogoś: „mój lud” – odgranicza, wydobywa, zagarnia. Czy nie przekonywaliśmy się o tym boleśnie wówczas, gdy Boże prawo odseparowało od nas znajomych, rzuciło cień na ludzką przychylność dla nas, wzięło w nawias nasze dobre samopoczucie ludzi uprzywilejowanych, na poziomie?
Dać Bogu to, o co prosi. A jednak ofiarować Mu to, czego się od nas domaga. Odpowiedzieć na wezwanie. Obrzezać serce.
I zapłacić za to swoją cenę.